Na początek, akceptuję regulamin.
A oto historia:
Był sobie jasny dzień, ptaszki ćwierkały, trawa zielona, drzewa kwitną, wiadomo, wiosna. Idzie środkiem szlaku, pewny siebie, dobrze zbudowany młodzian co to myśli że cały świat jego jest. Wracał właśnie z targu w mieście a dobry humor zawdzięczał temu że udało mu sie sprzedać skisłe mleko jakiemuś naiwniakowi. Pewny że w domu będzie czekała go nagroda chciał tam zajść jeszcze przed zmrokiem. Został mu ostatni zakręt na szlaku, gdy nagle zauważył coraz gęstszy dym unoszący się tuż ponad wierzchołkami drzew. "No ładnie, pewnie tatko znów po pijaku spalił stodołe" pomyślał młodziak. Kiedy jednak wyszedł z lasu jego mina diametralnie zrzedła. Paliła sie nie tylko stodoła ale i całe gospodarstwo, wszędzie walały sie truchła martwego bydła. W powietrzu unosił się swąd śmierci... Nie miał problemów z odnalezieniem ojca, który latał jak oszalały z jednym małym wiaderkiem od studni do domu i nadaremnie starał się ugasić szalejący pożar. - Tatko kto to zrobił? - wykrztusił osłupiały chłopak. - Kto kto, jak to kto? Wolna Kompania, a któżby inny, chcieli mi ochędożyć krowe (o gustach sie nie dyskutuje) alem im zabronił to powiedzieli że jak nie oni to nikt i zaczęli szaleć. Uciekli już pewnie do swojej jaskini i chędożą jakieś inne biedne boskie stworzenie. - Tak nie może być! - rzucił hardo młodziak. - Ktoś musi im pokazać że nie są ponad prawem! I to będe ja! - Tak, nareszcie masz szanse zostać wojownikiem, tak jak marzyłeś. - zaczął go zachęcać ojciec. - Mam gdzieś jeszcze 2 miecze z czasów mego dziadka, weź je i wymierz sprawiedliwość! Długo nie trzeba było jeszcze namawiać młodzieńca do wyprawy, więc zapakował sie w skórzaną zbroje, na plecy założył dwa miecze i ruszył żwawym krokiem do wspomnianej jaskini, a że nie miał do niej daleko to zdążył jeszcze przed zmrokiem. Wszedł hardym krokiem do jaskini zręcznie omijając wszelkie pułapki zastawione na niechcianych gości. Szybko rozprawił się z napotkanymi po drodze wartownikami, aż w końcu stanął w "komnacie" herszta i całej reszty Wolnej Kompanii. - Teraz zginiecie wszyscy, za wszystkie zbrodnie jakich sie dopuściliście! - krzyknął jak w ekstazie chłopak. Walka nie trwała krótko, a że herszt nie mógł sie rozczepić z kozą to i nie stawiał zaciętego oporu. Chłopak stanął na środku sali i dumnie spojrzał w koło. Ogarnęła go niewypowiedziana radość... Nagle poczuł potężne kopnięcie w zad... To koza kopnęła go i przemówiła głosem ojca... - Wstawaj wałkoniu! Cały dzień byś tylko spał! Gnojówke trzeba przerzucić na pole!
Na imię mam Marcin, pracuję, nie uczę się, nie dzieci ni żony (narazie). Mieszkam w Toruniu. Kiedyś byłem w tym klanie i chce tu znów wrócić.
Screen: http://img828.imageshack.us/img828/3923/shot00011.png Gatuir - Shillien Elder na 40 którego chce jak najbardziej rozwinąć. Lingran - Prorok na 61, rzadko nim gram, choć w klanie może sie przydać. Linael - Gladiator na 68, w razie potrzeby może sporo zdziałać. Mungar - Spoil na 61, jakby kto chciał coś co można wydobyć z mobów, mówić śmiało. Adherd - Dark Avenger na 48, również byłby dostępny w miare zapotrzebowania.
Moge grać w miare możliwości, gdyż w pracy w tygodniu spędzam jakieś 10h i jest to praca zmianowa.
To by było na tyle ode mnie.
|